4 kwi 2012

indecisiveness

Znajdowała się w pokoju pełnym drzwi, który na domiar złego się obracał. Kolejny nienormalny sen, który znajdzie się w czołówce jej sennika. Próbowała otworzyć każde z nich, ale pomieszczenie tak szybko się obracało, że nie widziała tabliczek na drzwiach, na których znajdowało się wyjaśnienie, do czego prowadzą dane drzwi. Wybrała na oślep i w tym momencie koło przestało wirować. Przeczytała tabliczkę. Widniało na niej, napisane czarną farbą jedno słowo, które ją przeraziło. Czarne litery świeciły jak neon, krzycząc NIEZDECYDOWANIE.
Obudziła się jak z letargu, nie wiedziała czemu tak bardzo bolała ją głowa. Może to za sprawą alkoholu, który wypiła. Arnie leżał obok niej i spał głębokim snem. W końcu była dopiero 7 rano, a oni poszli wyjątkowo późno spać. Lucy przed oczami miała ciągle wyraz ze swojego snu.
-Czy takie mają być właśnie moje drzwi? Ciągłe niezdecydowanie?- pomyślała. Tylko tak faktycznie wszystko wyglądało. Nic już nie miało pewności. W tym momencie zapragnęła się ulotnić i wrócić do swojego mieszkania, w którym czułaby się najbezpieczniej. Nie chciała tego wszystkiego, ale po co to zrobiła? Brakowało jej ciepła drugiej osoby, a Arnie jej to dał, ale to nadal nie zmieniało faktu, że to koniec. Tak po prostu.
Wyślizgnęła się z łóżka najciszej jak się dało, ubrała się i szykowała się do wyjścia. Robiła wszystko w tempie ekspresowym, żeby chłopak się nie obudził. Nie powinna wychodzić tak bez słowa, ale liczyła się każda sekunda, ponieważ później zaczęłyby się pytania co dalej. Ale jakaś resztka dobrego zachowania zmusiła ją do napisania chociaż krótkich wyjaśnień. Bez problemu znalazła kartkę i długopis, które walały się po podłodze, jak u każdego studenta przed sesją. Ręce jej drżały, bo wiedziała, że robi źle. -Lucy, nie robi się takich rzeczy. Nie przyjaciołom.- odpowiadał jej głos w głowie, który za wszelką cenę chciał ją powstrzymać od głupich postanowień.
Kochany Arnie,
Przepraszam, że wychodzę tak bez słowa pożegnania, ale muszę. Zrobiłam to wszystko pod wpływem emocji. Nie chciałam tego nigdy. Wiem, że kiedy będziesz czytać te słowa będzie roznosiła Cię wściekłość, że zachowałam się jak zwykła suka, tylko po prostu.. musiałam. Dla dobra sytuacji nie kontaktujmy się. Nie chcę Cię ranić i przepraszam za to kim się ostatnio stałam.
Lucy Lu.

Zgięła kartkę i włożyła pod telefon, bo intuicja podpowiadała jej, że to będzie pierwsza rzecz po, którą sięgnie, gdy zobaczy, że jej nie ma. Spojrzała na niego ostatni raz i wyszła.
***
Po następnych tygodniach nadszedł koniec sesji zimowej, co przy zdanych egzaminach oznaczało imprezy. Maggie i Lucy na szczęście poradziły sobie ze wszystkim bez problemu i szykowały małą domówkę na cześć końca semestru. Wszystko było już praktycznie przygotowane, zostało tylko ustalenie liczby zaproszonych gości. Siedząc z notesami wypisywały numery i nazwiska swoich znajomych i przyjaciół, którzy mieli przyjść. -Lucy a co z Arnie'm? Myślisz, że przyjdzie?- zapytała Maggie.
-Szczerze, to nie mam pojęcia. Zawsze możesz spróbować się z nim skontaktować, ale gwarantuje ci, że jak tylko usłyszy, że organizujemy to razem to się nie zgodzi.
Intuicja jej nie myliła, chociaż jej przyjaciółka żarliwie go przekonywała do przyjścia. Efekt jednak nie został zamierzony i chłopak nie zgodził się. Meg wymownie spojrzała się na nią.
- Co wy wyrabiacie? Nie kontaktujecie się ze sobą od ponad trzech tygodni. Na samym początku on się starał, a ty uparłaś się przy swoim. Nie możesz po prostu zapomnieć o tym co się wydarzyło między wami?- zaczęła już powoli podnosić głos, co oznaczało monolog pod postacią opieprzu.
-Nie mogę, bo nie i już. Poza tym nawet rozmawiając z nim myślałabym o tym, a on też jednak liczył na coś więcej. To wszystko przez to co było, potrzebowałam odreagować ten smutek. Wiem, że nie powinnam, ale wtedy tego chciałam, a nie myślałam o konsekwencjach! Wam wszystkim to się wydaje, że to tak łatwo zapomnieć o tym wszystkim co mnie łączyło z Percy'm, a tak wcale nie jest!
-Lucy...-Maggie próbowała ją powstrzymać, bo widziała wzbierające się łzy i wspomnienia w jej oczach, ale dziewczyna nie dała sobie przerwać.
- Ciągle o tym myślę, nie wiem czy jeszcze mi zależy czy już nie, ale to było dwa lata. Cudowne dwa lata! Ciągle myślę o tym jakie mieliśmy plany na przyszłość, chyba nie po to wyznał mi to wszystko. Nadal trzymam ten pieprzony pierścionek zaręczynowy i patrzę na niego i zastanawiam się co zrobiłam źle.- nagle głos po prostu się jej załamał i po bladych policzkach pociekły kryształowe łzy. To był koniec. Nastąpił kulminacyjny moment, w którym nie wytrzymała. Przez dwa miesiące trzymała to w sobie, co dokładnie leży jej na sercu. Nigdy nie mówiła dziewczynom jak bardzo źle się czuje po rozstaniu, za zwyczaj odpowiadała, że wszystko już jest ok, ale wracając do mieszkania, zdejmowała uśmiech z twarzy. Starała się o tym nie myśleć, czasami się jej to udawało, a czasami siadała na balkonie jak to kiedyś robili razem i odpalała papieros za papierosem.
Starała się uspokoić swoją histerię. Kiedy emocje opadły mogły powrócić do dalszych ustaleń.
Później już w ciszy wypisywały nazwiska, gdy Lucy rzuciła jakby od niechcenia: -Jedziemy z całą grupą do Anglii na tydzień. Zrzutka ludzi z uczelni. Czyli wiesz imprezy, alkohol.
- I seks?- zażartowała przyjaciółka.
-Może, ale raczej wątpie. Mam ochotę odreagować, poznać nowych ludzi. Ale teraz w sumie to żyje już tą naszą imprezą skarbie! I tak rzeczywiście było, dawno nie organizowały wspólnych domówek,a one oznaczały spotkanie ze starymi znajomymi jeszcze z liceum. Pragnęła się zabawić i wcielić w życie swój plan, który miał się dla niej skończyć rajem.

2 komentarze:

  1. I can't wait to read next part. Your characters are going to England? That recalls me sth : )

    How many new characters will be there? At least 2 I think xD If you know what I mean :P

    OdpowiedzUsuń