-No Lucy, coraz więcej masz tu miejsca. Rozpoczęłaś wywóz pamiątek?- zapytała Christa rozwalając się na łóżku.
- Powiedzmy, że tak. Wyniosłam wiele pudeł z naszymi wspólnymi rzeczami i jakoś więcej miejsca zrobiło, ale pokaże ci co to miejsce zapełni. Uśmiechnęła się i zaprowadziła dziewczynę do spiżarni, pokazując jej ekwipunek na imprezę. Było tego naprawdę dużo. Chyba nigdy nie szykowały imprezy na taką skalę alkoholu. Przy odbieraniu zamówienia Lucy aż się zdziwiła, że Maggie posunęła się tak daleko. Na zamówieniu widniała magiczna liczba 36 litrów wódki i 18 litrów whisky. To fakt miało być wiele osób, ale nie wiedziała czy uda im się to wszystko opróżnić w jeden wieczór.
Wieczorem we trzy wybrały się na before party. Obgadywały do końca wszystkie szczegóły i po raz setny sprawdzały liczbę gości. Widniało na niej imię i nazwisko Arnie'go, chociaż i tak Lucy była święcie przekonana, że nie przyjdzie. Nie chciał jej widzieć. To nawet było jej na rękę, szczególnie, że ciągle myślała o tym co chciała zrobić. W swojej wizji widziała panikę i trochę zainteresowania, a potem raj, z którego nie chciała już nigdy więcej wracać.
***
Przyszli prawie wszyscy i o 20 rozpoczęła się zabawa. Odkąd Lucy zaczęła studia nie była na takiej imprezie, żeby było aż tyle alkoholu, ale wreszcie mogła się zabawić. Nie chodziła dużo na imprezy, jak zresztą cały jej rocznik, ale kiedy już miała okazję, to razem z przyjaciółkami robiły to na całego.
-Lucy! LUCY! Przez tłum słyszała przedzierający się wrzask tak dobrze znanego jej głosu. Jej najlepszy przyjaciel, Marcus przyjechał. Gdy tylko go zobaczyła rzuciła mu się na szyję i zaczęła obsypywać buziakami gdzie tylko się dało.
- Jak udało ci się przyjechać do Polski? Nawet nie myślałam, że to realne!-wykrzykiwała mu do ucha starając się zagłuszyć muzykę.
- Akurat miałem kilka spraw do załatwienia i nie odpuściłbym imprezy z tobą. Każda nasza wspólna impreza to tona wspomnień, prawda mała?
Nigdy nie lubiła jak tak do niej mówił, ale teraz nie miało to znaczenia, bo udało mu się przyjechać, a nie widzieli się już prawie dwa lata.
- Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie wściekła, ale przywiozłem ze sobą paru znajomych.
Już wcześniej ich zauważyła, i nie miała żadnych oporów, ponieważ byli naprawdę nieźli, a ona chciała dzisiaj zaszaleć. W końcu to miał być ostatni raz.
Zabawa rozkręciła się już na dobre, wszyscy szaleli, a alkohol lał się strumieniami. Lucy nie odmawiała żadnych drinków i bawiła się z nowo poznanymi znajomymi. Nigdy nie była zbyt otwarta do innych, szczególnie tych obcych, ale dzisiaj wszystko stało w innym świetle. Marcus zginął gdzieś w tłumie ludzi i tylko Christa przyglądała jej się, trzymając drinka. Dziewczyna złapała kontakt wzrokowy z przyjaciółką. Czuła już lekkie szumy w głowie. Ciągle patrząc na nią wyszeptała do ucha chłopaka pewną propozycję. Nawet nie wiedziała jak on się nazywa. Nie obchodziło jej to. Chciała zabawy. Mężczyzna zarumienił się i lekko kiwnął głową. Usiadła na barku, przy którym rozmawiali. Zaczął zdejmować jej czarne pończochy. Alkohol sprawił, że jeszcze bardziej ją to podniecało.
Zamknęła oczy i przypomniała sobie ich pierwszy raz w tym mieszkaniu. Było to właśnie w kuchni, przy tym samym barku, na którym teraz siedziała. Kochała w nim wszystko, każdy cal. To jak na nią patrzył, jak oddychał, jak całował i pieścił.
Poczuła szarpnięcie. To Christa ściągnęła ją i zaczęła ciągnąć za rękę do sypialni.
- Kurwa co ty wyprawiasz?! Nie mam nic przeciwko takim sprawom, ale Lucy kurwa NIE ZNASZ GO.
Zaczęła na nią krzyczeć. Dawno nie widziała jej w takiej furii, ale nadal ją to nie obchodziło. Potrzebowała czegoś mocniejszego.
-Christie wiem co robię. Spokojnie, zabaw się. Pocałowała ją w policzek i wyszła. Usłyszała jeszcze za sobą.
-Nie myśl, że przestałam cię obserwować, wiem co zamierzasz.
Ale tak naprawdę nie wiedziała, nikt nie wiedział. Ani Christa, ani Maggie, ani Marcus. Nikt nie mógł, bo tak to wszystko diabli by wzięli. Jej drinkowy przyjaciel gdzieś zniknął. Trudno. Zabrała butelkę i zamknęła się w łazience. Przy zamkniętych wydawało się, że jest błoga cisza, przy panującym w salonie łomocie. Położyła się w wannie i zaczęła odliczanie, popijając przy tym burbona.
***
Słyszała wszystko jak zza jakiejś szyby. Wszystko było przytłumione, ale tak bardzo tego pragnęła, żeby właśnie wszystko było takie puste i ciche. Widziała jakieś twarze nad sobą, ale nie potrafiła ich odróżnić. Zlewały się w jedną całość. Ktoś krzyczał. Ucichła muzyka i nagle pojawiło się białe światło.
Czuła się jakby ktoś wyjął jej duszę z ciała i postawił obok. Tak, że wszystko widziała jako osoba trzecia. Jakby kompletnie nie brała w niczym udziału, ewentualnie tylko jako obserwator. Widziała siebie, bladą leżącą na podłodze w łazience. Ktoś nad nią stał, inny trzymał ją w objęciach. Jacyś ludzie płakali. Położyli "ją" na podłodze i zaczęli uciskać jej klatkę piersiową. Nagle wpadło kilka osób, wciąż bez twarzy, w czerwonych strojach i zaczęli ją wynosić.
- Co z nią będzie?
- Żyje?
- POMÓŻCIE JEJ!
I znowu nastąpił moment białego światła.
I znowu nastąpił moment białego światła.
Obudziła się w białym pomieszczeniu. Czy to był raj? Umarła już? Próbowała się podnieść, ale wszystko ją bolało. Po śmierci chyba nic się nie czuje?
Nadal żyła. Znajdowała się w szpitalu. Słyszała jak ktoś rozmawia za drzwiami. Odetchnęła z ulgą, ale czy nie właśnie tego chciała? Śmierci? Okazało się, że jednak cząstka duszy nadal chciała żyć.
Ktoś wszedł do pomieszczenia. To był Marcus. Miał zapłakane i spuchnięte oczy. Kiedy zobaczył, że się obudziła, rzucił się w stronę jej łóżka. Przysiadł na brzegu i wziął w swoje ręce jej dłoń.
-Lucy, Lucy błagam nie rób mi tego więcej, przyrzeknij!
-Ale mogę się najpierw dowiedzieć co się stało? Nic nie pamiętam. -tak rzeczywiście było. Przeraźliwie bolała ją głowa i nie mogła nić sobie przypomnieć.
-Ale mogę się najpierw dowiedzieć co się stało? Nic nie pamiętam. -tak rzeczywiście było. Przeraźliwie bolała ją głowa i nie mogła nić sobie przypomnieć.
- Leżałaś w śpiączce trzy tygodnie. Prawie...prawie umarłaś. Wystąpiło zatrzymanie pracy serca na 20 minut, ale i tak zapadłaś w śpiączkę. Chciałaś się zapić. Na imprezie znaleźliśmy cię w wannie nieprzytomną, z pustą butelką obok. Od razu wszystko przerwaliśmy i zadzwoniliśmy po pogotowie. LUCY TY PRAWIE UMARŁAŚ! CO CI STRZELIŁO DO GŁOWY!- nie wytrzymał i wybuchł. Znowu po jego policzkach pociekły łzy.
-Przepraszam, ale nie dam teraz rady ci tego wytłumaczyć. To nie jest rozmowa na pięć minut.
-Dobrze, ale jest tu ktoś jeszcze kto chciałby się z tobą zobaczyć.- otarł mokre policzki i podszedł do drzwi.
- Inni, dla których tak jak dla mnie jesteś wszystkim.
Kiedy drzwi się otworzyły do sali wpadła Christa, Maggie i Arnie. W jej oczach stanęły łzy. Chciała ich wszystkich zostawić, żeby ulżyć sobie. To było bardzo nieodpowiedzialne. Cieszyła się, że są. Że to właśnie oni ją odwiedzili. Każde z nich chwilę z nią pogadało, na tyle ile pozwalał jej stan. Na samym końcu został Arnie.
- Arnie, ja tak strasznie cię przepraszam, że się nie odzywałam i teraz za to co zrobiłam....-próbowała skończyć swoje wyjaśnienia, ale przerwał jej.
- Nie przepraszaj, ja też nie postąpiłem do końca w porządku. Nie zauważyłem twojego cierpienia i tego jak naprawdę to przeżywasz. Nie winię cię za to, że mnie tamtej nocy zostawiłaś. Dzięki temu zrozumiałem, że jednak mam uczucia. Poznałem dziewczynę, ma na imię Roxanne.
Uśmiechnęła się. Naprawdę się cieszyła. Reszta ich rozmowy opierała się na jego opowieściach o jego nowej wybrance. Mogliby rozmawiać bez końca, ale w końcu przyszła pielęgniarka, która go wyprosiła, sugerując się, że pacjentka musi odpoczywać.
Zamknęła oczy. Wcześniej, kiedy tak robiła, pojawiały się wspomnienia, wywołujące płacz i histerię. Teraz nie było nic. Oznaczało to nowy początek. Oczyściła umysł, dla nowych przeżyć, doznań i uśmiechów. Myśląc o przyszłości, zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz