-Ummm, cześć Arnie. Strasznie cię przepraszam za to, że ostatnio nie oddzwaniałam i w ogóle nie dawałam oznak życia. Wiesz, sesja mnie przytłoczyła i inne przyziemne sprawy. Tak naprawdę było to kłamstwem. Nie miała ani problemów w nauce, ani z codziennymi sprawami. Jedynym jej problemem był on, a dokładniej to co się wydarzyło przed kinem.
-Spokojnie, po prostu się martwiłem czemu się do mnie nie odzywasz, lub nie dajesz jakich kolwiek sygnałów, że istniejesz- powiedział z lekkim chichotem chłopak. Sam cię rozumiem, moje egzaminy mnie wbijają w ziemię, nie mam na nic kompletnie czasu.
-Taak nie masz na nic czasu.-pomyślała. -Ale na zostawianie do stu wiadomości na mojej sekretarce to już masz.
- To co Arnie dasz się przeprosić chociaż w taki sposób telefoniczny?
-Niech się zastanowię.. raczej nie. Jesteś mi winna chociaż małe piwo.- powiedział z przekąsem. Wyczuła w jego głosie odrobinę drwiny i lekkiego poirytowania, bo rzeczywiście potraktowała go potwornie.
-Niech ci będzie, postawię ci. Tylko jeszcze kiedy i gdzie?
-Co powiesz na sobotę? W naszym ulubionym klubie?- spytał. -Przepraszam cię, ale już jestem umówiona z Simonem, a zależy mi na tym spotkaniu.- odpowiedziała.
- Uch z nim, no cóż to chyba dobrze, że się widzicie? Czekała na taką reakcję. Był zazdrosny, ale nie chcąc jej tego okazywać, udawał, że się cieszy.
- Arnie, możemy się spotkać w tygodniu, jakoś po egzaminie, trochę się odprężymy.- zaproponowała
- No dobrze, będzie jak chcesz, ale liczyłem, że uda mi się ciebie porwać na weekend. Do zobaczenia.
Odłożył słuchawkę. Lucy nie była zadowolona z przebiegu tej rozmowy, nie tak to wszystko miało wyglądać. Chciała powiedzieć mu kilka rzeczy, nawet sama chciała porozmawiać o ostatnim spotkaniu. Niby po co, skoro tak bardzo się tego bała? Zżerała ją ciekawość, co by jej odpowiedział.
Tydzień jak zwykle minął na nauce do sesji. Już była zmęczona miała dość patrzenia na książki i często ze złości rzucała nimi po pokoju. Najmniej z całej tej sytuacji zadowolony był Syriusz, który niekiedy oberwał opasłym tomem anatomii Bochenka. Dlatego też chodził obrażony i prychał gdy tylko dziewczyna chciała go pogłaskać. W efekcie przerw między nauką dzwoniła do Christy. Brakowało jej w życiu codziennym. Rozmawiały prawie codziennie, ale to nie było to samo gdyby była na miejscu i mogłyby wychodzić razem do miasta. Denerwowały ją jej głupie żarty, które były czasem tak śmieszne jak pogrzeb, ale nawet one były potrzebne. Jedyne co przypominało o niej w zwyczajne dni to tatuaż po wewnętrznej stronie przedramienia, na którym były umieszczone odciski palców Maggie i Christy.
Rozmawiały prawie godzinę. Opowiadały sobie na zmianę o facetach. Jedna o Simonie, druga o Davisie. Lucy nie chciała na razie rozgrzebywać sprawy z Arnie'm. Wolała poczekać i porozmawiać z nią o tym w cztery oczy. Za duża to była sprawa, aby walczyć z nią przez telefon. Wspomniała o tym, że w sobotę idzie z "tym zajętym", jak to go określała Christa, do miasta. Zdradziła jej parę szczegółów o czym chce z nim porozmawiać, a reszta czasu spłynęła na lamentach przyjaciółki jaka to nauka jest denna i, że woli wódkę od książek.
***
Nadeszła sobota. Lucy tak bardzo jej wyczekiwała jak dziecko na Boże Narodzenie. Wreszcie go zobaczy i spojrzy w te piękne orzechowe oczy. Spotkali się w swojej ulubionej restauracji. Zawsze było mało ludzi i ogólnie miała taki klimat. Jak zwykle rozmowę zaczęli od różnych pierdół, a to o jej rysunkach, a o to jego grze w siatkę i tak tematy spływały na coraz to poważniejsze, aż w końcu doszli do ich samych. Dziewczyna widziała, że dzisiaj jest jakiś nie swój, lekko rozkojarzony, jakby błądził myślami gdzieś daleko.
-Simon co jest? Jesteś dzisiaj trochę nieobecny.- spytała z troską, dotykając jego dłoni.
-Nic po prostu... problemy w związku. I zaczął opowiadać o Alex. Nie układało im się ostatnio zbyt dobrze, za dużo się kłócili. Stwierdził też, że zaczyna wymyślać i wyobrażać sobie zbyt wiele z kimś innym.
- Z kim?- spytała zaciekawiona.
- Z tobą, Julie. Odkąd pierwszy raz się spotkaliśmy po tak długim czasie, przypomniałem sobie wszystko jak było, gdy to jeszcze byliśmy takimi szczeniakami i się w tobie podkochiwałem. Jesteś naprawdę mądrą i atrakcyjną dziewczyną.
Zszokował ją. Pewnie to piwo rozwiązało mu tak język, ale ona też zaczęła paplać bez opamiętania. Powiedziała mu w końcu na co liczy, wszystko co się działo w jej głowie przerzuciła na słowa. Słuchał jej z wyraźnym zainteresowaniem. Miała ochotę rzucić się mu na szyję i powiedzieć "chcę być twoja". Kończąc swój monolog o uczuciach, rumieniec wstąpił na jej policzki i czekała na reakcję. Wziął ją za rękę.
-Lucy, jesteś naprawdę wspaniała, ale...-urwał na chwilę i wziął głęboki wdech. -Myślę o rozstaniu z Alex, ale nie wiem czy teraz. Wiele osób uważa, że nie jesteśmy zbyt dobraną parą, ale pomimo tych kłótni, jest mi z nią dobrze.
Sama nie dowierzała w to, co usłyszała. Najpierw mówi, że nie jest do końca szczęśliwy, a teraz, że jest? O co w tym wszystkim chodzi. Zmarkotniała. Zauważył ten smutek na jej twarzy.
- Ale musisz pamiętać, że nie jesteś mi obojętna. Jesteś moją przyjaciółką, pomimo że na tak długi czas straciliśmy kontakt.
Nie chciała tego słuchać. Była wściekła, powiedziała mu co czuje. Nie, nie powiedziała, że kocha, to za duże słowa, ale jednak jej uczucia coś znaczyły, a on to tak zwyczajnie zdeptał. Czuła, ze łzy napływają do jej oczu. -Nie, nie nie-powtarzała w myślach. -Nie tak chciałam. Chciałam inaczej!
Spojrzała na niego. Czuła rozgoryczenie i upokorzenie. Spojrzał na nią.
- Musisz mi coś obiecać. Obiecasz?- spytał.
-Zależy co to ma być-powiedziała z drwiną.
-Obiecaj mi, że dopóki sytuacja u mnie się nie wyjaśni, nie zakochasz się we mnie. Proszę cię.
Była w szoku, prosić kogoś o coś takiego? Ale z drugiej strony czemu nie? Może to jej przynieść jakieś korzyści.
-Obiecuję.
Połączyli swoje palce na znak złożonej obietnicy i wyszli, rozchodząc się każde w swoją stronę.
Nie płakała, czuła lekką pustkę. Jakby jej kolejna cząstka umarła. Kiedy wróciła do domu było jeszcze dość wcześnie. Stwierdziła, że potrzebuje przyjaciółek. Zadzwoniła do nich i powiedziała tylko -dziewczyny, przyjeżdżajcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz