21 lut 2012

Love will takie you there

Czekając na przyjazd dziewczyn lulu krążyła po pokoju, trzymając w ręku telefon. Chciała zadzwonić do Arnie'go i powiedzieć mu o tej całej sytuacji, ale nie wiedziała czy jest to odpowiednia chwila. Z każdą minutą niecierpliwiła się coraz bardziej. Maggie powinna być już jakiś czas temu, a Christy pociąg dotarł na miejsce godzinę temu. W końcu po 3 godzinach czekania zadzwonił dzwonek do drzwi. W tym samym czasie przyszły obie z małym przyjacielem - butelką whisky.
Już wchodząc do mieszkania dziewczyny zauważyły co dzieje się z ich przyjaciółką. Nie musiała nawet na nie spojrzeć. Wystarczył sposób, w jaki się poruszała, aby wyczytać w jakim jest stanie. Było źle. Przez pierwsze dziesięć minut żadna nie odezwała się ani jednym słowem. Maggie przygotowywała drinki i dopiero, gdy zasiadły, popijając alkohol rozpoczęła się rozmowa.
-Rockery co się stało? Dlaczego tak nagle? Powiedziałaś tylko "przyjeżdżajcie" i się rozłączyłaś. - zadawały pytania jedna przez drugą. Lucy milczała. Nie wiedziała od czego zacząć. Jednym łykiem opróżniła całą szklankę i poczekała chwilę aż pierwsze krople alkoholu zrobią swoje. Westchnęła.
- Dziewczyno powiesz nam coś w końcu czy nie? Czy przyjechałyśmy tu na marne? Maggie to jeszcze jakoś, bo jest na miejscu, a ja nie przyjechałam tylko po to, żebyś siedziała i się nie odzywała. Chcemy jakoś pomóc.
- No dobrze.- odpowiedziała. -Widziałam się z Simonem. Wszystko było dobrze do momentu, kiedy temat zszedł na nas.
- A co? Co ci powiedział?
- W sumie to nic takiego.
- Julie!~Nie pieprz głupot, widzę te łzy w oczach, co jest?! - Maggie traciła powoli panowanie nad sobą. Nieczęsto się jej to zdarzało. Na ogół to Lucy z Christą były te "narwane".
- Okej, już wszystko mówię. Tylko nie krzycz na mnie. Powiedział, że raczej nic z tego nie będzie, owszem myśli o mnie uważa, że jestem cudowna, ale on jest szczęśliwy z Alex. Przez to zrobiło się dziwnie, bo jego wcześniejsze zachowania mówiły co innego. No i nici z naszego partnerowania na weselu- Alex się nie zgodziła. Więc to chyba tyle.
- Co za dupek.- mruknęły obydwie dziewczyny.
- Nie przejmuj się, albo zmieni zdanie, albo będzie następny.
- Ale ja nie chcę, żeby zmieniał zdanie co chwilę! Nie lubię takiego niezdecydowania!
Nie miała siły, to całe zwoływanie dziewczyn nie miało teraz kompletnie żadnego sensu. Zapragnęła być przy Arnie'm. Ale dlaczego pomyślała o Arnie'm? Przypomniała sobie o tych ciepłych dłoniach, dotykających jej twarzy i pocałunku. Nie chciała wtedy tego, ale było to przyjemne.
Christa nocowała dzisiaj u Maggie, więc gdy tylko dziewczyny wyszły zadzwoniła do przyjaciela. Sygnał ciągnął się w nieskończoność, miała już odkładać kiedy usłyszała zaspany głos Arnie'go. Obudziła go. Nawet nie spojrzała na zegarek która godzina. Dochodziła pierwsza w nocy.
- Cześć. Przepraszam, myślałam, że nie śpisz, a nawet nie spojrzałam na zegarek.
- Umm, nic się nie stało. A co cię sprowadza do mnie o tak później porze.
- Małe pytanie. Czy mogę teraz do ciebie przyjechać?
Usłyszała łomot w słuchawce. Jakby ktoś spadł z łóżka.
- Lucy przepraszam, spadłem na podłogę. Oczywiście, że możesz przyjechać, do mnei możesz wpadać kiedy tylko chcesz.
-Będę za dwadzieścia minut.
Rozłączyła się i w tempie ekspresowym ogarnęła swój wygląd.
-No Syriuszu pilnuj mieszkania.- szepnęła do kota i wyszła. Nie mogła jechać samochodem, bo z przyjaciółkami wypiła za dużo, więc zdecydowała się na nocny autobus.
Wszystko w niej buzowało, nie mogła się już doczekać żeby go zobaczyć. Gdy stanęła przed jego drzwiami serce waliło jej w piersi. Zapukała i po chwili jej otworzył. Wyglądał jakoś inaczej. Był rozpromieniony. Zaprosił ją do środka. Dopiero teraz zauważyła, że mieszkanie jest w półmroku. Podeszła do niego i przytuliła się.
-Dziękuje ci, że pozwoliłeś mi przyjechać. Spojrzała mu w oczy, brązowe oczy. Nigdy wcześniej nie zwróciła uwagi jaki Arnie jest przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany, ale przecież nie tylko to się liczyło, co najważniejsze był kochany, troskliwy i pełen wyrozumiałości, pomimo że czasem miewał swoje humory i nie odzywał się kilka dni.
- Zostaniesz na noc? Możesz spać na moim łóżku, a ja się prześpię na podłodze.
- Jeśli tylko bym mogła to chętnie.
W głębi duszy bardzo się ucieszyła. Rozmawiali ze sobą jeszcze bardzo długo, śmiejąc się i wygłupiając. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie, ale nadeszła pora snu. Lucy położyła się w łóżku, które wcześniej przygotował jej Arnie. Było duże, za duże jak na jedną osobę. Wpadła na pomysł.
- Pomyślałam, że nie musisz gnieść się na niewygodnej podłodze. Spokojnie zmieścimy się tu oboje i każdy będzie miał swoją połowę.
- Jeśli tylko nie będzie ci to przeszkadzało. Mogę cię przytulić jakbyś chciała.
Oczywiście, że tego chciała. Pragnęła tego od momentu kiedy tu weszła, żeby wtulić się w jego ramiona i już tak pozostać. Dotknęła jego twarzy dłonią.
-Julie jakie masz lodowate ręce.
- Mam takie od dwóch miesięcy. Tylko raz były ciepłe w ciągu tego czasu. Kiedy to ty je trzymałeś w kinie.-szepnęła.
-Chodź ogrzeje je, skoro moje ciepło pomaga.
Znowu poczuła się, kochana, chciana. Uśmiechnęła się, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Nagle Arnie znalazł się nad nią. Zobaczyła tą znajomą iskrę w jego oczach.
-Masz piękne usta, zjawiskowo wyglądają w tym półmroku. Nachylił się i delikatnie ją pocałował. Tym razem go nie odtrąciła, tylko oddała pocałunek. Poczuła uderzenie ciepła, które rozpływało się po całym ciele. Chłopak przytulił ją i szepnął -dobranoc, szczęście.

19 lut 2012

pinky promise.

-Lucy jesteś tam? Julie? Rockery?- Arnie pytał przez słuchawkę, a ona nie potrafiła nic z siebie wydusić. Bała się, ale znowu nie wiedziała czego. Rozmowy? To niby po cholerę do niego dzwoniła? Chciała usłyszeć jego głos, potrzebowała tego. Szczególnie po rozmowie z Maggie. Dobrze, wzięła głęboki wdech i przemówiła.
-Ummm, cześć Arnie. Strasznie cię przepraszam za to, że ostatnio nie oddzwaniałam i w ogóle nie dawałam oznak życia. Wiesz, sesja mnie przytłoczyła i inne przyziemne sprawy. Tak naprawdę było to kłamstwem. Nie miała ani problemów w nauce, ani z codziennymi sprawami. Jedynym jej problemem był on, a dokładniej to co się wydarzyło przed kinem.
-Spokojnie, po prostu się martwiłem czemu się do mnie nie odzywasz, lub nie dajesz jakich kolwiek sygnałów, że istniejesz- powiedział z lekkim chichotem chłopak. Sam cię rozumiem, moje egzaminy mnie wbijają w ziemię, nie mam na nic kompletnie czasu.
-Taak nie masz na nic czasu.-pomyślała. -Ale na zostawianie do stu wiadomości na mojej sekretarce to już masz.
- To co Arnie dasz się przeprosić chociaż w taki sposób telefoniczny?
-Niech się zastanowię.. raczej nie. Jesteś mi winna chociaż małe piwo.- powiedział z przekąsem. Wyczuła w jego głosie odrobinę drwiny i lekkiego poirytowania, bo rzeczywiście potraktowała go potwornie.
-Niech ci będzie, postawię ci. Tylko jeszcze kiedy i gdzie?
-Co powiesz na sobotę? W naszym ulubionym klubie?- spytał. -Przepraszam cię, ale już jestem umówiona z Simonem, a zależy mi na tym spotkaniu.- odpowiedziała.
- Uch z nim, no cóż to chyba dobrze, że się widzicie? Czekała na taką reakcję. Był zazdrosny, ale nie chcąc jej tego okazywać, udawał, że się cieszy.
- Arnie, możemy się spotkać w tygodniu, jakoś po egzaminie, trochę się odprężymy.- zaproponowała
- No dobrze, będzie jak chcesz, ale liczyłem, że uda mi się ciebie porwać na weekend. Do zobaczenia.
Odłożył słuchawkę. Lucy nie była zadowolona z przebiegu tej rozmowy, nie tak to wszystko miało wyglądać. Chciała powiedzieć mu kilka rzeczy, nawet sama chciała porozmawiać o ostatnim spotkaniu. Niby po co, skoro tak bardzo się tego bała? Zżerała ją ciekawość, co by jej odpowiedział.
Tydzień jak zwykle minął na nauce do sesji. Już była zmęczona miała dość patrzenia na książki i często ze złości rzucała nimi po pokoju. Najmniej z całej tej sytuacji zadowolony był Syriusz, który niekiedy oberwał opasłym tomem anatomii Bochenka. Dlatego też chodził obrażony i prychał gdy tylko dziewczyna chciała go pogłaskać. W efekcie przerw między nauką dzwoniła do Christy. Brakowało jej w życiu codziennym. Rozmawiały prawie codziennie, ale to nie było to samo gdyby była na miejscu i mogłyby wychodzić razem do miasta. Denerwowały ją jej głupie żarty, które były czasem tak śmieszne jak pogrzeb, ale nawet one były potrzebne. Jedyne co przypominało o niej w zwyczajne dni to tatuaż po wewnętrznej stronie przedramienia, na którym były umieszczone odciski palców Maggie i Christy.
Rozmawiały prawie godzinę. Opowiadały sobie na zmianę o facetach. Jedna o Simonie, druga o Davisie. Lucy nie chciała na razie rozgrzebywać sprawy z Arnie'm. Wolała poczekać i porozmawiać z nią o tym w cztery oczy. Za duża to była sprawa, aby walczyć z nią przez telefon. Wspomniała o tym, że w sobotę idzie z "tym zajętym", jak to go określała Christa, do miasta. Zdradziła jej parę szczegółów o czym chce z nim porozmawiać, a reszta czasu spłynęła na lamentach przyjaciółki jaka to nauka jest denna i, że woli wódkę od książek.
***
Nadeszła sobota. Lucy tak bardzo jej wyczekiwała jak dziecko na Boże Narodzenie. Wreszcie go zobaczy i spojrzy w te piękne orzechowe oczy. Spotkali się w swojej ulubionej restauracji. Zawsze było mało ludzi i ogólnie miała taki klimat. Jak zwykle rozmowę zaczęli od różnych pierdół, a to o jej rysunkach, a o to jego grze w siatkę i tak tematy spływały na coraz to poważniejsze, aż w końcu doszli do ich samych. Dziewczyna widziała, że dzisiaj jest jakiś nie swój, lekko rozkojarzony, jakby błądził myślami gdzieś daleko.
-Simon co jest? Jesteś dzisiaj trochę nieobecny.- spytała z troską, dotykając jego dłoni.
-Nic po prostu... problemy w związku. I zaczął opowiadać o Alex. Nie układało im się ostatnio zbyt dobrze, za dużo się kłócili. Stwierdził też, że zaczyna wymyślać i wyobrażać sobie zbyt wiele z kimś innym.
- Z kim?- spytała zaciekawiona.
- Z tobą, Julie. Odkąd pierwszy raz się spotkaliśmy po tak długim czasie, przypomniałem sobie wszystko jak było, gdy to jeszcze byliśmy takimi szczeniakami i się w tobie podkochiwałem. Jesteś naprawdę mądrą i atrakcyjną dziewczyną.
Zszokował ją. Pewnie to piwo rozwiązało mu tak język, ale ona też zaczęła paplać bez opamiętania. Powiedziała mu w końcu na co liczy, wszystko co się działo w jej głowie przerzuciła na słowa. Słuchał jej z wyraźnym zainteresowaniem. Miała ochotę rzucić się mu na szyję i powiedzieć "chcę być twoja". Kończąc swój monolog o uczuciach, rumieniec wstąpił na jej policzki i czekała na reakcję. Wziął ją za rękę.
-Lucy, jesteś naprawdę wspaniała, ale...-urwał na chwilę i wziął głęboki wdech. -Myślę o rozstaniu z Alex, ale nie wiem czy teraz. Wiele osób uważa, że nie jesteśmy zbyt dobraną parą, ale pomimo tych kłótni, jest mi z nią dobrze.
Sama nie dowierzała w to, co usłyszała. Najpierw mówi, że nie jest do końca szczęśliwy, a teraz, że jest? O co w tym wszystkim chodzi. Zmarkotniała. Zauważył ten smutek na jej twarzy.
- Ale musisz pamiętać, że nie jesteś mi obojętna. Jesteś moją przyjaciółką, pomimo że na tak długi czas straciliśmy kontakt.
Nie chciała tego słuchać. Była wściekła, powiedziała mu co czuje. Nie, nie powiedziała, że kocha, to za duże słowa, ale jednak jej uczucia coś znaczyły, a on to tak zwyczajnie zdeptał. Czuła, ze łzy napływają do jej oczu. -Nie, nie nie-powtarzała w myślach. -Nie tak chciałam. Chciałam inaczej!
Spojrzała na niego. Czuła rozgoryczenie i upokorzenie. Spojrzał na nią.
- Musisz mi coś obiecać. Obiecasz?- spytał.
-Zależy co to ma być-powiedziała z drwiną.
-Obiecaj mi, że dopóki sytuacja u mnie się nie wyjaśni, nie zakochasz się we mnie. Proszę cię.
Była w szoku, prosić kogoś o coś takiego? Ale z drugiej strony czemu nie? Może to jej przynieść jakieś korzyści.
-Obiecuję.
Połączyli swoje palce na znak złożonej obietnicy i wyszli, rozchodząc się każde w swoją stronę.
Nie płakała, czuła lekką pustkę. Jakby jej kolejna cząstka umarła. Kiedy wróciła do domu było jeszcze dość wcześnie. Stwierdziła, że potrzebuje przyjaciółek. Zadzwoniła do nich i powiedziała tylko -dziewczyny, przyjeżdżajcie.


18 lut 2012

What am I supose to do?

Rozpoczął się ostatni tydzień na uczelni przed przerwą zimową. Natłok zajęć, nauki i sesja pozwoliły Lucy zapomnieć o wydarzeniach związanych z kinem i z Arnie'm. Gdy tylko pojawiały się jakie kolwiek myśli z tym związane, szybko zagłębiała się w literaturze anatomii człowieka. Ucząc się dużo czasu spędzała z Maggie, która studiowała w tym samym mieście co ona. Niestety Christa była zupełnie w odrębnej części kraju i miały możliwość komunikowania sie tylko przez telefon.
-Lucy co się z tobą ostatnio dzieje? Jesteś wyjątkowo rozkojarzona. Jak nie ty. Co się dzieje?- Maggie coraz częściej zadawała te pytania. Dziewczyna nie chciała odpowiadać. Sama nie wiedziała dlaczego. Wstydzila się przyznać przyjaciółce jaki ma dylemat wobec Simona i Arnie'go. Po pocałunku chłopak wydzwaniał do niej kilka razy dziennie. Pisał, błagał, żeby chociaż z nim rozmawiała, ale nie dawała rady, bo wiedziała, że w końcu temat zszedłby na temat wydarzeń z soboty. -Maggie, przepraszam cię, ale dzisiaj już nie mogę patrzeć na książki. Od rana się uczymy. Co powiesz na małego drinka.
- Z chęcią. W sumie to też już mam dosyć.- odpowiedziała i zaczęły sie zbierać do wyjścia. Ale dziewczyna miała plan, żeby przemaglować przyjaciółkę. Chciała wiedzieć co powoduje jej rozkojarzenie.
Wybrały się do swojej ulubionej knajpy, na ulubionego drinka- whisky z cola. Maggie postanowiła przycisnąć dziewczynę.
-No więc w końcu powiesz o co chodzi? Chriscie kit możesz wciskać, bo jest daleko i przez telefon nie zobaczy twojej miny, ale ja widzę co się z tobą dzieje!- podniosła głos i zrobiła jedną z tych swoich min pod tytułem "gadaj albo użyję innych argumentów"
- Nic się nie dzieje. Naprawdę. - zapewniała ją Lucy, ale przyjaciółka jej nie uwierzyła.
- Jesteś taka odkąd poszłaś do kina z Arnie'm. Czegoś nam nie powiedziałaś.
Wiedziała, że to nie było pytanie, a raczej stwierdzenie.
- Dobrze powiem o co chodzi. - westchnęła i ze zrezygnowaniem w oczach opowiedziała całą historię od początku, dodając fakt, który pominęła.
Maggie wysłuchała ją w spokoju do końca i utrzymała kilka minut ciszy zastanawiając się co powiedzieć by nie urazić przyjaciółki.
- Nie wiem czy dobrze robisz nie odzywając się do niego. To twój przyjaciel.
- Ale ja się boję, że wyciągnie całą tą sprawę!- krzyknęła i opadła ze zrezygnowaniem na krzesło. - Po prostu wszystko się komplikuje- powiedziała ukrywając twarz w dłoniach.
- Nie dowiesz się co chce ci powiedzieć, dopóki z nim nie porozmawiasz. - Maggie spojrzała na nią z troską. Musisz. Nic się nie wyjaśni jeśli będziesz milczeć w tej sprawie.
Lulu przyznała przyjaciółce rację. Musiała zebrać w sobie siłę na rozmowę z przyjacielem. Ale miała jej do przekazania jeszcze jedną informację.
- Umówiłam się z Simonem. Widzimy się w weekend. Idziemy posiedzieć przy piwie.
- To wspaniale!- ucieszyła się dziewczyna. W końcu się spotkacie.
To fakt. Nie widzieli się już prawie miesiąc. Dużo rozmawiali, ale to nie wystarczało. Tęskniła za nim.
Wypiły po jeszcze jednej szklance napoju bogów i każda wróciła do swojego mieszkania. Pierwsze na co zwróciła uwagę to migocząca lampka na sekretarce. Nie musiała nawet odsłuchwiać, żeby wiedzieć od kogo ta wiadomość, ale nacisnęła przycisk.
"Cześć Rockery. Wiem, że to już pewnie jakaś pięćdziesiąta wiadomość tego dnia, ale proszę oddzwoń do mnie. Nie wiem co się stało, że się tak zachowujesz. Proszę...brakuje mi ciebie. Więc... zadzwoń do mnie. Czekam."
Brakowało mu jej. Ciepło rozpływało się po jej ciele. Ktoś za nią tęsknił. Wzięła słuchawkę, wykręciła numer Arnie'go i zadzwoniła. Serce biło jej jak szalone. Usłyszała krótkie "halo" i świat na chwilę stanął w miejscu.

8 lut 2012

Everything changes

Tydzień zleciał wyjątkowo szybko. Brak zajęć na uczelni i masa spraw do załatwienia wszystko przyspieszyła. Nadeszła sobota. Kino z Arnie'm. Okej zwykły wypad na film z przyjacielem, jednak szykowała się bardziej niż na niejedną randkę. -Co ja wyrabiam?- zastanawiała się w myślach. W końcu zrezygnowała z wymyślnych strojów na rzecz jeansów i zwykłej koszulki. Gdy wybierała się do wyjścia spojrzała w lustro. Znowu była blada, ostatnio nawet ani jeden rumieniec nie pokazał się na jej policzku. -Chyba jednak bez makijażu się nie obędzie, co dziewczynko?- powiedziała do swojego odbicia i w tempie ekspresowym umalowała się. Od razu było lepiej. Przynajmniej trochę, nie wyglądała jak trup dzięki różowawym kolorom na jej policzkach i czerwonej szmince. Zabrała klucze od samochodu i wyszła z mieszkania.
Po drodze do kina nie myślała nad niczym, skupiała się tylko i wyłącznie na drodze, bo ostatnio przez swoje rozchwianie emocjonalne zagapiła się i nabiła niezły mandacik. Nienawidziła swojego miasta pod dwoma względami: korki i radary w miejscach, gdzie nie ma żadnego zagrożenia.
Po mozolnej półgodzinnej jeździe dotarła na miejsce. Była trochę wcześniej, ale Arnie już tam stał i czekał. Podszedł do niej i przywitał się buziakiem w policzek. Całus? Na powitanie? Coś jest nie tak. Co jest z nim nie tak? Przecież nigdy nie miał takiego zwyczaju? Te pytania kołatały się jej w głowie, ale szybko je zignorowała. Nie miała ochoty na kolejne wywody swoich durnych myśli, szczególnie wtedy, gdy ma ochotę się rozerwać, oglądając film. - Widzę, że już lepiej się czujesz, nawet się uśmiechasz. -szepnął gdy siedzieli już na sali kinowej. Siedzieli na podwójnych siedzeniach, więc miała z nim bliższy kontakt, podobało jej się to. -Tak, jest już chyba zdecydowanie lepiej i chyba zawdzięczam to tobie. Dziękuje, że jednak mnie wyciągnąłeś do tego kina.- powiedziała do niego z uśmiechem. Nie rozmawiali zbyt długo, gdyż zgasły światła i rozpoczął się seans.
Film był dość ciekawy. Zresztą nawet gdyby był nudny to by się jej podobał- jej ulubiony gatunek, horror. Zaczęła się zastanawiać jakby to było, gdyby On znowu tu siedział obok niej. Znowu zatraciła się w tych swoich badziewnych wspomnieniach. Zupełnie zapomniała, że chce się od tego odciąć. Łzy napłynęły do jej błękitnych oczu. Wtuliła się w Arnie'go . Spojrzał na nią zatroskany. -Lucy co się dzieje?-spytał i objął ją ramieniem. Dziwnie się poczuła. Nigdy nie była z nim aż tak blisko, ale pomogło. Zrobiło się jej cieplej i przełożyła rękę w jego pasie. Nie odpowiedziała mu nic, spojrzała tylko w oczy i się uśmiechnęła. Nie wiedziała nawet w którym momencie zaczęli trzymać się za ręce. Wszystko w niej podlatywało do góry za każdym razem, gdy jego palce muskały jej skórę. Już od dawna nie czuła takiej... euforii.
Wychodząc z sali miała niesamowity mętlik w głowie, było przyjemnie, ale Arnie to nadal jej przyjaciel. Nie robi się takich rzeczy z dnia na dzień. Jednak wszechogarniające ją szczęście wykurzyło tą myśl z głowy bardzo szybko. Odprowadził ją do samochodu. -To do zobaczenia na uczelni Arnie.- powiedziała gdy chłopak ją zatrzymał.
-Poczekaj. Chciałem ci podziękować za dzisiejszy wieczór. Dawno...- urwał w połowie zdania.
-Co dawno? Bo ja na przykład dawno się tak dobrze nie czułam, wszystko dzięki tobie.- uśmiechnęła się i dotknęła jego twarzy dłonią. Zauważyła to iskrę w jego oku i nie wiedziała kiedy zaczął ją całować. Wyrwała się i spojrzała na niego ze zdziwieniem. -Muszę już iść.-bąknęła. Mój kot pewnie porozwalał pół mieszkania. Wsiadła do samochodu i odjechała jak mogła najszybciej. Jeszcze w lusterku zobaczyła jego oczy. Wciąż miały tą iskrę.
Wpadła do domu. Na szczęście Syriusz nie wyrządził żadnych szkód. Spał na fotelu i nawet nie raczył się poruszyć gdy weszła do domu. Nerwowo szukała papierosów. -Co ja wyrabiam, CO JA WYRABIAM?!- kołatało się jej to pytanie w głowie. Zapaliła. Była tak roztrzęsiona, że wciągając dym się zachłysnęła. Nigdy się jej to nie zdarzało, jedynie wtedy, kiedy była już rzeczywiście bardzo zdenerwowana. Usiadła na podłodze i nagle rozdźwięczał się telefon. Znowu. Bała się, że to Arnie. Całe szczęście to tylko Christa z Maggie. Ich ulubione telekonferencje. Przekrzykiwały się jedna przez drugą, żeby tylko się dowiedzieć jak było w kinie. Opowiedziała im wszystko, oprócz tego, że ją pocałował. Zbyt się tego wstydziła. Kończąc swoją opowieść usłyszała od Christy krótkie "ale kwas".
- Christa, debilu!-krzyknęła Maggie z drugiej słuchawki. Lucy, kochanie nie przejmuj się. Wszystko się wyjaśni.
- Tak, ale w tym momencie nie wiem co mam zrobić. Jest Simon i pojawił się Arnie. WSZYSTKO BEZ SENSU!- krzyknęła.
-Witaj w moim świecie.-mruknęła Christa. Każda z nas ma mętlik w głowie, ale bez tego byłoby nudno, co nie dziewczyny? Odpowiedziała jej cisza. -No ok. Może i masz rację, że to trochę beznadziejna sytuacja. Trzeba poczekać.
Nienawidziła czekać. To tak jakby widzieć ciastko za witryną i nie móc go jeszcze kupić, pomimo że ma się możliwość. Pogadały jeszcze chwilę i każda się rozłączyła. Lulu położyła się. Wiedziała, że dzisiaj ciężko będzie z zaśnięciem. Myślała. O Arniem i o Simonie. -Trzeba jednak poczekać-powiedziała sama do siebie i poszła zapalić następnego papierosa, jednego z wielu jej przyjaciół tego wieczora.