25 sty 2012

Unpredictible call

Dochodziła 2 w nocy. Nie spała. Leżała na łóżku z otwartym laptopem i nie mogła przestać z Nim pisać. Nieprzerwanie od pięciu godzin. Rozmawiali o wszystkim. Od pogody i sportu po bardziej poważne sprawy. Dotyczące ich. Od kilku dni zastanawiała się czy dobrze zrobiła wyznając mu co czuje. Wielki mętlik w głowie powiększał się za każdą konwersacją. Z jednej strony pisał jej o swojej Alex a z drugiej, że ciągle o niej myśli. Sama nie wiedziała co ma zrobić. Wszystko to było dość przytłaczające, ale nie broniła się. Wiedziała, że brnie w największy syf, bo mogła rozbić związek dwójki ludzi, a jednak dalej czuła, że musi. Chciała skończyć z tą swoją okładką, którą ludzie jej przykleili- dziewczynki, podkładającej się wszystkim na każdym kroku. Pisał jakąś długą wiadomość. Mały ołóweczek na ekranie nie przestawał się ruszać. W oczekiwaniu na odpowiedź, zasnęła.
Obudziła się dopiero rano, a tak naprawdę obudził ją jej kot, Syriusz, który przeraźliwie skrzeczał pod drzwiami, żeby go wypuścić. Niechętnie wygramoliła się spod koca, klnąc pod nosem na zwierzaka. -Jakbyś nie mógł nauczyć się korzystać z kuwety, tylko musisz wychodzić na dwór- powiedziała z sarkazmem do niego. Syriusz jakby zrozumiał i tylko pacnął ją łapą w stopę na znak protestu. Wypuściła go i wróciła z powrotem do łóżka. Komputer był włączony całą noc, jak zwykle gdy zasnęła wraz z nim na łóżku. Nic nie potrafiło jej obudzić, nawet walący światłem monitora sprzęt. Zobaczyła, że ma aż czternaście wiadomości. Trzynaście od Simona i jedną od Arnie'go. Wpierw odczytała tą od jej sympatii, przecież przyjaciel może zaczekać. Serce biło jej szybko, gdy czytała wiadomości. Jedna z nich, ta długa zawierała tyle ciepłych słów, przez cały swój dwuletni związek nie usłyszała takich komplementów. Nie było to jakieś wyznanie, zwykłe ciepłe myśli, ale jej to wystarczyło. Już fruwała dwadzieścia centymetrów nad ziemią.
Z marzeń wyrwał ją dźwięk telefonu. -Boże ludzie jest siódma rano!- powiedziała głośno do siebie. -Nie jestem jakąś tykającą bombą, która ma zaraz się pociąć, żeby dzwonić do mnie co pięć minut odkąd tylko wstanę- wrzasnęła do telefonu, gdy tylko go odebrała.
-Dziękuje za miłe powitanie Lucy.-powiedział ciepły głos w telefonie. To był Arnie. Rzadko kiedy dzwonił, bo codziennie widzieli się przez kilka godzin na uczelni i wychodzili do miasta. Zazwyczaj jak coś chciał to pisał, nigdy nie dzwonił.
-Uhmm. Przepraszam cię. Myślałam, że to Christa bądź Maggie.-bąknęła. Co tam słychać Arnie? Co cię sprowadza do mnie z samego rana?
-Zwyczajna troska, nie odpisałaś wczoraj na moją wiadomość, a tak w ogóle to chociaż ją przeczytałaś, czy nadal tkwisz w swoim umartwianiu?- zapytał z lekką drwiną w głosie.
Zezłościła się, bo wcale się nie umartwiała. -Bardzo śmieszne, wcale się nie umartwiam. Po prostu zasnęłam i nie odczytałam. Może mnie uświadomisz co ode mnie chciałeś.
Zaskoczył ją. Zaproponował kino. Arnie i kino? To nie w jego w stylu. Zgodziła się, w sumie dawno nie była nigdzie dla rozrywki, więc warto było skorzystać z okazji.
-To widzimy się w sobotę Lucy Lu- odpowiedział i rozłączył się.
Zastanawiała się co go skłoniło do czegoś takiego, pewnie się nudził. Nie widziała jakie zmiany i niespodzianki na nią czekają.

22 sty 2012

new year new life

Siedziała na swoim ukochanym fotelu bujanym. Obok na stoliku stała szklanka z whisky i pełna popielniczka. Od rozstania więcej paliła. Nie czuła już bólu, bardziej pustkę. wszystko powoli się zacierało. Było jak za mgłą i zawdzięczała to swoim przyjaciołom i Simonowi. Rozmawiała z nim godzinami, pomimo że kontakt im się urwał prawie na rok. Był dla niem zwykłym kolegą, dopóki go nie zobaczyła po tak długim czasie i nie poczuła jak ją przytula. To było jak uderzenie. Wszystkie stare wspomnienia wróciły jak bumerang, to jaka była przed związkiem z dupkiem. Mała lulu otoczona dobrymi przyjaciółmi. Z melancholii wyrwał ją dźwięk telefonu. Podniosła się niechętnie, automatycznie wkładając do ust papierosa. Już przestała się zastanawiać jak dużo pali, nie miało to dla niej znaczenia.
Nie oczekiwała wiadomości od nikogo ważnego. To tylko Christa co godzinę sprawdzała czy jeszcze się nie zapiła. Mimowolnie za każdą wiadomością na jej twarz wpływał uśmiech. Cieszyła się, że przyjaciółka się tak o nią martwi. Korzystając z okazji, że wstała postanowiła zajrzeć do komputera czy ktoś się odzywał.
Simon był dostępny. Ostatnio coraz mniej się odzywał. Nadal poświęcał jej sporo czasu, ale już nigdy nie pisał pierwszy. Korciło ją by znowu napisać jako pierwsza, ale czuła, że się narzuca. Jednak uczucie wygrało z rozumem i wystukała te pięć liter na klawiaturze i wcisnęła enter. Rozpoczęło się czekanie na odzew.
W tym czasie zastanawiała się nad jego osobą. Nie miała pretensji, że nie poświęcał jej czasu, w końcu miał dziewczynę. Czuła jednak pustkę, bo był bardzo kochaną osobą i często dogadywali się bez słów. Szczególnie po tym jak powiedziała mu co czuje. Pomimo że alkohol rozwiązał jej wtedy język, pamiętała dokładnie wszystko co mu wyznała. Nie, to nie było wyznanie miłości 'kocham cię chcę z tobą być', nie było to w jej stylu. Zaznaczyła tylko, że stare uczucia wracają przy wznowieniu kontaktu. Miała tego świadomość, że namieszała mu w głowie i zrobiła sieczkę z mózgu, ale czuła się lepiej z tym że wyrzuciła to z siebie.
Nie wyznając mu wielkich uczuć, umieściła między wierszami, że liczy na coś więcej i liczyła. Zastanawiała się tylko kiedy ten moment nadejdzie. Z kolejnej wpadki myślowej wyrwał ją dźwięk powiadomienia. Odpisał. Jak zwykle przepraszał, że tak długo musiała czekać. Zawsze przepraszał, a to było w nim najsłodsze. Rozpoczęła się rozmowa bez końca, która niosla za sobą słodki smak skrytej namiętności dwóch osób.